Wywiad rzeka

Loading

JaPA: Dziękuję za przyjęcie zaproszenia do wywiadu rzeka i próby przybliżenia tego wszystkiego co robisz, czym się kierujesz i jakie masz plany na przyszłość. To niesamowite, że wywiad ten przeprowadziliśmy, gdy pędziłeś samochodem, zabiegany między Warszawą a Krakowem, a ja siedziałem w salonie mojego domu w Gdańsku – w końcu żyjemy w XXI wieku, gdzie technologia przybliża każdą dostępność do CZŁOWIEKA – o czym jeszcze będziemy dzisiaj wspominać. Co ciekawe nasz wywiad rzeka, będzie dostępny w Internecie przez wiele lat i osoby nawet na końcu świata o każdej porze dnia i nocy, będą mogły po niego sięgnąć. Zatem zaczynajmy….


1. JaPA: Jak myślisz, biorąc pod uwagę Twoje ideały, Twoją perspektywę i doświadczenia EX-INa, terapeuty i byłego pacjenta tego całego systemu, czym polska psychiatria różni się od  psychiatrii na zachodzie czy innych krajach na świecie? I do czego powinniśmy dążyć w przyszłości?

Mateusz Biernat: Żyjemy w kraju centralizacji psychiatrycznych usług leczniczych. Gdzie pacjent jest przedmiotem a nie podmiotem. Dodatkowo próbuje się go określać i szufladkować. Subiektywna ocena lekarska i tzw. wydanie rozpoznania po krótkiej diagnozie kompletnie nie sięgającej do wnętrza, do istoty, do osobniczej drzazgi, do przyczyny bólu i cierpienia – jest jedynym rozwiązaniem na bolączki tysięcy osób nazywanych „chorymi psychicznie”. Ludzi „przykuwa” się do łózek w szpitalach molochach, gdzie nie ma ich JA, nie ma CZŁOWIEKA, a jest bezimienna masa, którą faszeruję się lekami. Często tym osobom przypisywane są na różny ból i cierpienie o różnej genezie te same tabletki, w tych samych dawkach. Tymczasem na zachodzie od kilku lat szuka się innych rozwiązań. Bardziej społecznych, bardziej ludzkich i bardziej spersonalizowanych na daną osobę po kryzysie. Buduję się sieć wsparcia… Zauważmy, że w Polsce ukształtował się zwrot „opieka psychiatryczna”, natomiast w innych krajach mówi się już o „sieci wsparcia”. Czym to się różni? Samo słowo podopieczny jest słowem pejoratywnym, bo ktoś jest pod opieką, ktoś jest niesamodzielny, ktoś jest pod kimś, zależy od kogoś. I to obserwujemy w Polsce. Czyli setki szpitali i DPSów, gdzie ktoś zależy od kogoś – jest podopiecznym… Dodatkowo w Polsce od dziesięcioleci występuje paradygmat głównie farmakologiczny i niemalże cały budżet, czyli nasze podatki, nasze pieniądze kierowane są do jednego modelu leczniczego.

W przyszłości w naszym kraju, jak mówiłem między innymi już na I Kongresie Zdrowia Psychicznego w Warszawie w roku 2017, powinniśmy zdejmować kajdany „chorym” i rozmontowywać kraty wielu dużych szpitali na rzecz sieci Centrów Zdrowia Psychicznego (CZP) rozsianych po całym kraju, tak aby każdy miał do nich dostęp, niezależnie od tego gdzie mieszka. W 2017 r. nawoływałem, że  łóżka szpitalne nie  są potrzebne  i że należy iść z leczeniem do pacjentów, tak gdzie funkcjonują na co dzień – między innymi tworzyć Środowiskowe Centra Pomocy. To trzeba jednak zrobić ostrożnie, aby nie powstała reforma struktury  organizacyjnej psychiatrii tylko i wyłącznie.  Trzeba stworzyć całą sieć usług  społecznych i rozbudować sieci wsparcia. Zadbać o mobilne usługi w  zakresie zdrowia psychicznego i w końcu ruszyć z profilaktyką zdrowia psychicznego w naszym kraju. Ale jednocześnie otworzyć oddziały  szpitali – molochów. Tego typu działanie przyjmuje za punkt wyjścia potrzeby człowieka, który obecnie znajduje się przywiązany do pasów lub w „kaftanie farmakologicznym”. Warto by było, aby było to przeprowadzone z głową, gdyż leczenie psychiatryczne konwencjonalnie występujące do tej pory, ale w rozproszonych CZP, to cały czas „wariatkowo”, tylko rozbite na mniejsze podmioty.

Dużą rolę w zdrowieniu po kryzysach psychiatrycznych odgrywają w innych krajach osoby, które same są po odbytym i ujarzmionym kryzysie psychicznym – tzw. EX-IN (eksperci przez doświadczenie). To oni towarzyszą w zdrowieniu, pokazują drogę i pomagają innym odkrywać przełom w leczeniu.

W przeszłości mieliśmy braki w kadrze, dzisiaj jest jeszcze gorzej. Tylko mówiąc o kadrach, nie mam na myśli jedynie ilości psychiatrów na 1000 mieszkańców w danym regionie. Kadra to też terapeuci zajęciowi,  psychologowie, psychoterapeuci czy właśnie wspomniani eksperci przez doświadczenie (red.:  eng. EX-IN) i wiele innych podmiotów jak grupy samopomocowe, które w Polsce pozostają w cieniu i bez finansowania;

Dodatkowo brakuje u nas różnych ofert leczniczych i równoprawnej informacji o niej. Co mamy obecnie? Najczęściej mamy wjazd na sygnale karetką, często w asyście policji na oddział dużego szpitala, gdy pacjent jest leczony po raz pierwszy. Nie ma zwyczaju chodzenia do psychiatry czy psychologa. Dzieje się tak dopiero, gdy jest naprawdę źle z człowiekiem. Jest ogromne tabu rozmawiania o sferze „psycho” o kłopotach z nią związanych itd.  Nawet jak ktoś z rodziny błaga o pomoc, najbliższa rodzina odwleka zgłoszenie do lekarza psychiatry czy psychologa, albo kompletnie wybija z głowy pomysł podjęcia leczenia – i często jest za późno. Mamy do czynienia z ogromną stygmatyzacją sfery duszy, psychiki, jednocześnie mamy coraz większe wymagania stadne, osobnicze. Już teraz można odnaleźć naukowe badania z wynikami wskazującymi silną korelację między ceną nieruchomości i tym podobnym wskaźnikom a odnotowywaniem depresji czy samobójstw…Wymaga się, by być wzorem Człowieka  a każde odstępstwo od tak zwanej normy, kończy się korygowaniem „na  oko” czasami z użyciem przemocy. 

Czemu nie mamy dostępu do różnych form leczenia, wsparcia i alternatywnych form?  Czy naprawdę jedynym środkiem musi być farmakologia, tak bardzo eksploatowana w naszym kraju? Kiedyś nie było tabletek – to znaczy, że nie było ludzi innych, nie pasujących do reszty?


2. JaPA: Zauważyłem, że nie lubisz i unikasz stosowania określenia choroba, chorować psychicznie, czemu? Czy to jakaś moda, czy wstyd, czy unikanie stygmatyzacji?

Mateusz Biernat: A u Aborygenów były szpitale psychiatryczne? Pewne ludy w Afryce nawet w dzisiejszych czasach  traktują odmienność swoich członków bardziej tolerancyjnie niż pozostałe najbardziej tolerancyjne kraje tzw. białych ludzi. W plemieniu Ubuntu jak ktoś czuje się kotem, to jest kotem a obowiązkiem społeczności plemiennej jest zadbanie o niego, aby nie było mu zimno, aby nie chodził głodny i nie wyklucza się go ze społeczności zamykając w szpitalach,jak ma to miejsce w naszym świecie. W dzisiejszych czasach inność postrzegania, zachowywania, odczuwania jest brana jako słabość, jako właśnie choroba. Jednocześnie społeczeństwo podnosi cały czas poprzeczkę wyżej i wyżej na posiadanie, radzenie sobie i unikanie kanalizacji własnych emocji. Przecież nie można popłakać wraz z innymi nad projektem w korporacji, czy zniszczyć nawet najmniejszej rzeczy, aby wyładować złe emocje. Nie można się gniewać, mieć słabsze dni, czy dnia wolnego na wyciszenie i chwilę przerwy.

Co do stygmatyzacji i autostygmatyzacji…Sam fakt leczenia, które odbywa się w odizolowanych szpitalnych straszydłach nie przysparza dobrej opinii zamkniętym tam osobom. Boimy się przyznać, że się leczymy czy mieliśmy kryzys psychiczny, gdyż to piętno na całe życie.  Dodatkowo pokutuje opinia, że w szpitalach przebywa „margines” społeczny. Daleko nam do krajów, gdzie własny psychoterapeuta to miara wysokiego statusu społecznego. A jak już leczenie to środowiskowe a nie na przepełnionym oddziale z kratami, kaftanami. U nas leczy się ludzi krzywdząc ich  bardzo mocno. Ale proszę mi powiedzieć czy da się siłą kogoś uzdrowić? A my bijemy pacjentów wmawiając im, że to dla ich dobra. Aby mniej się buntowali faszerujemy ich tanimi lekami w kolosalnych dawkach. Tak samo profilaktyka. Gdzie ona jest? Jak uchronić młodzież, ba nawet dorosłych. Dużo mówi się o zdrowym jedzeniu, a gdzie tematy o zdrowym sposobie przeżywania, współistnienia czy akceptacji?

W Polsce nasze pieniądze wydawane są poprzez NFZ na model biomedyczny, potrzeba masy środków finansowych – dla  ludzi potrzebujących, grup samopomocowych, fundacji o czystych zamiarach, nie mówiąc już o zgoła odmiennych formach i modelach pomocy – „od CZŁOWIEKA”, czyli docierających do potrzeb osób. W Polsce nie pytamy osób po kryzysach jak im pomóc, tylko fundujemy im tabletki, a jak są w troszkę lepszym stanie dalej fundujemy tabletki i miraż pomocy przez organizacje pożytku publicznego, które wyceniają nas. Już w szerokim gronie pytałem: „Ile kosztuje moje cierpienie, 20%, 30% budżetu, danego projektu, etatu?” To wszystko jest chore. A nie my jesteśmy chorzy – tylko chory jest opisywany, istniejący system… Powinniśmy myśleć środowiskowo i społecznie przede wszystkim. Nie jestem wrogiem tabletek, ale trzeba dać równoprawny, powszechny dostęp do wszystkich sposobów podążania ku zdrowieniu. Szczególnie należy wzmocnić możliwości usług społecznych, profilaktycznych i edukacyjnych na zamkniętych oddziałach szpitalnych tak, by osoba powracająca do pełnienia ról społecznych, miała po prostu łatwiej . Powinno się rozwijać podejście do zdrowia psychicznego w oparciu o rozwój usług społecznych . 


3. JaPA: Często powołujesz się na termin „Otwarty Dialog”, proszę wytłumacz naszym czytelnikom co to właściwie jest i jakie są zasady stosowania metody Otwartego Dialogu?

W skrócie Otwarty Dialog to wielopostaciowe podejście do terapii. Holistyczne i wymykające się szablonom. Jednak musi być  prowadzone przez bardzo doświadczonych terapeutów, gdyż  dynamika jest niezwykła, nie ma celu, nie ma planu, nie ma tam gabinetu. To jak wejście statku w potężny sztorm na środku oceanu, w wyniku którego jeden z załogantów wypada za burtę. Jest chaos i Ty zaczynasz układać ten chaos. Czy wtedy tylko chwytamy za podręcznik psychologii, tworzymy kółko terapeutyczne i schodzimy do mesy modlić się za niego? Czy rzucamy mu tylko koło ratunkowe podniszczone, używane wielokrotnie, bo przecież do tego ono służy, aby złapał i dryfował w ciemność? Czy może wskakujemy po niego z liną asekuracyjną, cucimy go i uczymy go pływać, aby razem wrócić na pokład…. Osoba taka, co prawda poobijana, ale „Ocalona” wraca do swojej roli na statku. Dzisiaj to olbrzymi koszt braku powrotu ludzi na ten przykładowy statek, którym tylko rzuca się koło ratunkowe, zamiast nauczyć ich pływać.

Często moich klientów wyciągam wprost ze szpitali psychiatrycznych. Zrozumienie, współodczuwanie,  wykształcenie pedagoga specjalnego, psychologa  pomaga mi w tym, aby wczuć się i zrozumieć daną osobę. Jednocześnie jestem elastyczny, bo przecież na wspomnianym sztormie, nie ma podręcznika szkwału, wszystko budujemy na bieżąco.  Nie mogę mojemu klientowi odmówić terapii, bo pije alkohol, bo cierpi i pije. Często rodzina ma dać numer telefonu do mnie i rozmawiam. Mówię prawdę jak jest – i to jest Otwarty Dialog.

Jak jest potrzeba jadę do klienta do domu, zobaczyć co jest nie tak u niego, a czasem spotykamy się tylko w gabinecie, bo relacje w jego rodzinie są zbyt toksyczne. W podejściu  Otwartego Dialogu sięga się nieraz bardzo głęboko, nawet do wieku wczesnodziecięcego, a nawet jeszcze wcześniej.  To rozbudowa komunikacji, tworzenie relacji w oparciu o trudne emocje i praca całego systemu na rzecz każdego w tym systemie.  Często problemy osobnicze, mają podłoże w rodzicach, a nawet dziadkach i ich toksycznych zakrzywieniach emocji czy „dewiacji” psychologicznych. Co mnie zaskakuje –  zła jakość dorosłego życia człowieka to nawet jedna kilkusekundowa chwila krzywdy w dzieciństwie. Trzeba to wszystko przerobić i odnaleźć te wszystkie „drzazgi”. Jak je uporządkujemy, pogodzimy się z nimi, przepracujemy – można myśleć wtedy o stopniowym wychodzeniu z „przesterowania” lekowego na rzecz innych aktywności, pasji, sportu itd…. 


4. JaPA: Czy Centra Zdrowia Psychicznego (CZP), to milowy krok w psychiatrii w Polsce i czy to jest na dobrej drodze według Ciebie?

To cały czas podejście biomedyczne, czyli to nic nie zmieni właściwie. Można powiedzieć, że lekarze z oddziałów przesiądą się do przychodni, ale ich biurka, diagnozy i subiektywna ocena pozostanie taka sama.

Sięganie po pomoc powinno być bardziej dostępne wraz z szerokim wachlarzem usług, a nie wyborem miedzy oddziałem zamkniętym a CZP. Coraz więcej badań dotyczy traumatyzacji.,zakłóceń o podłożu kryzysów. Powstają mierniki biologiczne w psychiatrii. Początkiem chirurgii był Michał Anioł i Leonardo Da Vinci, którzy opisywali anatomie, tak teraz dopiero odkrywamy sposoby działania mózgu.  Decentralizacja jest ważna, ale sięganie w głąb CZŁOWIEKA jest ważniejsze. Arnhild Lauveng w książce „Byłam po drugiej stronie lustra. Wygrana walka ze schizofrenią” pokazała, że przez wiele lat w machinie leczniczej nikt jej nie wysłuchał. Wołała niemo o pomoc, wołała o pomoc nawet jedząc farbę i wapno ze ścian będąc w zakładzie dla obłąkanych. Jednym z punktów zwrotnych w jej życiu było wysłuchanie i prosty ludzki gest ze strony sanitariusza. Dzisiaj brakuje na oddziałach w naszym kraju i przychodniach ludzkich gestów, czasu, empatii i zrozumienia. Z drugiej strony czego możemy wymagać, jeżeli często na oddziale zamkniętym w szpitalu mamy 2 lekarzy na ponad 30 pacjentów, a wizyta w przychodni musi trwać często tylko 10 minut. Jak użytkownik obecnego systemu ma w 10 minut opowiedzieć, przeżyć, wyrazić się. Dodatkowo, lekarz widząc pacjenta na wizycie czyta subiektywną ocenę poprzedniego lekarza, który również w 10 minut ocenił np. traumę wykorzystania seksualnego w dzieciństwie, śmierć bliskiego, bycie w toksycznej rodzinie, mobbing w pracy i tym podobne. Jak to wszystko ma właściwie działać z nastawieniem na CZŁOWIEKA?


5. JaPA: Co Cię skłoniło do założenia Fundacji „Człowiek”, czemu nosi taką a nie inną nazwę i co chcesz dzięki niej uzyskać dla siebie, ale też dla innych?

Fundacja CZŁOWIEK to nie moja Fundacja tylko NASZA. Każdy może ją współtworzyć i jest dla dobra nas wszystkich.  Można to zrobić przez przekazanie darowizny, ale też przez ewaluację jakiegoś ośrodka czy jednostki leczniczej na Mapie Wsparcia. Władze Fundacji reprezentują nas wszystkich potrzebujących wsparcia.

Fundacja powstała w 2015 roku przy okazji pewnej wystawy w galerii Pani Ani Jeziornej w Krakowie.  Wszystko zaczęło się jako wyraz buntu na zastany stan. Gdy w roku 2010 wyszedłem po 10 lat miazgi w szpitalach mając 35 lat miałem przypisywane aż 1000 tabletek fenactilu na miesiąc… i na horyzoncie tylko wszechobecne podejście biomedyczne. Po leczeniu i licznych odwykach miałem zepsute zęby, rentę socjalną, na którą wszedł komornik. Nie było zbyt ciepło na mieszkaniu, wspierała mnie matka. Paliłem 3 paczki papierosów na dobę. Piłem 6 litrów Coca-Coli. Zażywałem dokładnie pamiętam Zolafren 20 mg; Abilify 15 mg Tegretol 600 mg czy 800 mg; Depakina Chrono 1500 mg i Trittico 75 mg i tak wyglądała moja pozycja startowa ku zdrowieniu.

W przeszłości podejście biomedyczne testowało leki na grupie chorych psychicznie. A gdzie były procesy edukacyjne? Oddanie decyzyjności CZŁOWIEKOWI? To właśnie dostęp do rzetelnej wiedzy – czyni CZŁOWIEKA wolnym. Edukacja, korzystne lokowanie wiedzy w Internecie, usługi wspierające CZŁOWIEKA w jego „kryzysowaniu”, wspólnoty religijne, dostęp skierowany nie na zasobność portfela, ale na samodecyzyjność i wolne opiniowanie to pierwszy krok, aby CZŁOWIEK nie był sam.

Jako Fundacja walczymy na szczeblu ogólnopolskim, ale również europejskim, jestem w komitecie Praw Człowieka przy Mental Health Europe. Jeżdżę po Polsce i całej Europie, uczestniczę w licznych konferencjach, spotkaniach – próbuję zaszczepić swoje ideały u innych, czuwam i obserwuję pracę różnych grup oddelegowanych do poprawy stanu obecnego.


6. JaPA: Czy widzisz już jakieś pierwsze owoce działalności Fundacji „Człowiek”?

Największym sukcesem do tej pory to bez wątpienia fakt, że Fundacja CZŁOWIEK jest członkiem Mental Health Europe przy Komisji Europejskiej – i tam z nami się liczą. Pod koniec 2018 roku miałem odczyt w Parlamencie  Europejskiej  w dniu praw Człowieka, temat odczytu ” Koniec przemocy w psychiatrii”. Jesteśmy widoczni na licznych spotkaniach i konferencjach. Ulokowaliśmy również mądrze i celnie w Internecie witrynę MapaWsparcia.pl gdzie mamy bardzo dużo odwiedzin oraz ważne głosy zwrotne i ewaluacje jednostek leczniczych czy DPSów tam umieszczonych. Przeprowadziliśmy w grudniu 2020 niesamowitą konferencje zdalną na platformie Zoom „EMPOWERMENT POLAND 2020”, gdzie zaprosiliśmy bardzo ważnych gości jak np. dr Daniel Fisher – twórca resuscytacji emocjonalnej, dr. Werner Schütze – propagator EX-INów Europie, Jolijn Santegoeds – znana działaczka na rzecz reformy środowiskowej przy Komisji Europejskiej. Nagranie z tej konferencji umieściliśmy na YouTube, dzięki czemu mądre wypowiedzi gości jak i oglądających pozostaną na lata dając wsparcie innym. A to dopiero początek.


7. JaPA: Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

Już niedługo chcemy uruchomić Internetową Galerię Wsparcia, gdzie oddamy głos osobom po kryzysach, osobom z doświadczeniem, profesjonalistom i wszystkim tym, dla których ważne jest zdrowie psychiczne. Dobrze by było, gdyby EMPOWERMENT POLAND była imprezą cykliczną, ale na to potrzeba środków finansowych i osób – wolontariuszy, którzy zechcą się do nas przyłączyć i poświęcić swój czas.  Mamy w zanadrzu kolejne narzędzia, które nie będą kierować CZŁOWIEKA tylko do instytucji, ale będziemy koncentrować się na samym CZŁOWIEKU i jego potrzebom, aby nie był sam. Będziemy starać się jednoczyć i wspierać wszelkie inicjatywy oddolne.  Jednocześnie będziemy lobbować w Komisji Europejskiej, aby zatrzymać leczenie przemocowe również w Polsce… 


8. JaPA: Jak wyglądała Twoja ścieżka zdrowienia, co najbardziej Ci w tym pomogło?

Ha ha, trudno powiedzieć co najbardziej. Nie można tego tak łatwo określić. Nie ma przecież szczytu bez góry. Również każdego dnia coś innego jest najważniejsze. Cel i motywacja – walka. Nie należy się poddawać. Już wspominałem od czego startowałem w 2010 roku. Ale myślę, że ważne jest wsparcie drugiej osoby, wsparcie społeczeństwa; wsparcie też w nas samych. Po wyjściu ze szpitala poznałem moją przyszłą żonę i co miałem jej powiedzieć, że nie będziemy razem bo jestem chory psychicznie, nie będziemy mieć dzieci bo biorę zolafren. Urodziło się nam dziecko w 2012. Co miałem powiedzieć, że nie dam rady, że mnie boli?? NIE – trzeba było walczyć. Dużo dało mi wsparcie drugiej osoby – czyli mojej żony. Gdy wracałem do domu „przebodźcowany”, to właśnie ona drapała mnie po pleckach, dodawała otuchy. Również opieka nad córką, że dawałem siebie, ale również otrzymywałem dobre słowa, gesty, radość.

Na początku sprzątałem ulice zarobkowo, byłem konserwatorem przysłowiowych powierzchni płaskich. Później pracowałem, gdzie się dało 30 dni w miesiącu przy okazji ucząc się nieustannie. Potem zaczęło się wydobywanie szarych komórek i wypływanie z głębin. Pracowałem na starym telefonie, bo wolałem bardziej kupić paliwo i pojechać do kogoś wartościowego i przegadać z nim coś. Nie miałem zasobów finansowych. Nic nie miałem. Wszystko szło wielotorowo. Z tego okresu mam aż 40 MB scanów, rekomendacji, certyfikatów. 


9. JaPA: Czy chciałbyś przekazać coś od siebie naszym czytelnikom, aby np. dodać im otuchy lub zmotywować do zdrowienia?

Nie lubię dawać takich rad, nie ma prostej rady i dla każdego takiej samej. Ale każdy musi znaleźć jakieś „coś”, coś ważnego jak zapałka, która przypomni nam jak kochaliśmy lub jak byliśmy kochani, jakieś ciepło w nas i otoczeniu. Wspierać i być wspieranym. Szukać osób, które dają nam energię, zapał i dobro, a nie przeciwnie. I szukać zakrzywień emocjonalnych z przeszłość i i przepracowywać je. 

Nie poddawajcie się!


10. Jak można wesprzeć Twoją Fundację?

Jak już mówiłem i podkreślam to – to nie moja Fundacja, ale nasza Fundacja. Każdy może pomóc jak umie i jak może. Nie tylko finansowo, ale swoją pasją, czasem, inicjatywą czy kontaktami.

Zachęcam do przekazania nawet najmniejszej darowizny, która pozwoli nam działać i walczyć o innych. Stwarzać sieć wsparcia, utrzymywać nasze obecne projekty i wdrażać nowe pomysły dostępności i nastawienia „do CZŁOWIEKA”

Pozdrawiam,

Mateusz Biernat

[wywiad udzielony 4 września 2021]